sobota, 29 marca 2014

Rozdział I

-tak ! Tak ! Tak ! KOCHAM CIĘ Tatoo - zaczęłam się wydzierać - DZIĘKUUJĘ ! Tak bardzo Ci dziękuję - zaczęłam skakać po całym domu.
Wiecie jakie to jest uczucie kiedy właśnie niedługo spełni się wasze największe marzenie? Bo ja właśnie się dowiedzialam. Aaaa. Mam ochotę wyjść na dwór, zaczepiać wszystkich przechodnów i nagle wykrzyczeć im w twarz moje szczęście.
Nie umiem opisać tego co właśnie dzieje się ze mną w śrosku. Tyle pozytywnych emocji na raz. Aaaaaa !!
Na pewno dzisiaj nie zasnę. Muszę gdzieś wyjść. O, jestem genialna.
Wyjęłam telefon i wybrałam numer Emily. Odebrała po pierwszym sygnale.
-co jest? - zapytała zdziwiona. No tak. Rozmawiałam z nią jakieś nie całe 15 min temu.
-idziemy pić! - krzyknęłam do słychawki
-dobra. - nawet nie widząc jej mogłam sobie rękę dać uciąć ,że się właśnie szczerzy od ucha do ucha. - to gdzie dziś?
- um.. może tam gdzie byłyśmy z Joe co? Było spoko. - zaczęłam się zastanawiać. Tak. Mogłyśmy pójść do tego klubu. - Emily! Tylko będziesz musiała mnie przenocować. Mam ochotę na prawdę upić mój dzisiejszy mały sukcesik - zaczęłyśmy się śmiać. Obie dobrze wiedziałyśmy, że ja słów na wiatr nie rzucam. Dzisiaj mialam ochotę na serio bardzo, ale to bardzo zaszaleć.
-okej, to widzimy się o 19 u mnie. Ogarniemy się. Tylko pamiętaj, żeby wziąść swoje ciuchy! Nie tak jak ostatnio! - zachichitałam na to wspomnienie i się rozłączyłam. No tak. Ostatnio poszłam u niej spać nago. Hahah. Oczywiście musiał ktoś przyjść i mnie tak zobaczyć. Dobrze ,że teraz potrafię się z tego śmiać. W sumie to przez pierwszych kilka dni nie odzywałam się do Joe. Tak. Tą osobą był Joe. Starszy brat Emily.
Przerywając wspomnienia mojej kompromitacji dostałam sms od przyjaciółki.
~ od: Emily ♥
Słuchaj, jest sprawa. Weź mi pożycz jakiś fajny ciuch.
Kocham Cię mocno xx
Zaczęłam się śmiać. No tak. Typowa Emily, za to ją kocham.
*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Z spakowaną torbą zeszłam na dół. Było za piętnaście 19. Powinnam zdążyć równo na czas.
- idę do Emily na noc ! - krzyknęłam będąc u dołu schodów.
Do przedpokoju wszedł tata z założonymi rękoma na piersi.
- coś się stało ? - spytałam zdezorientowana
- nie, poprostu czekam aż dasz mi buziaka. - na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech.
- oh.. tatoo - jęknęłam głośno. Zbliżyłam się do rodzica i objęłam go mocno. Musnęłam ustami lekko jego policzek i odeszłam w stronę drzwi.
- jeszcze raz Ci dziękuję za ten bilet - odwróciłam się stojąc w drzwich.
- nie ma za co kochanie. Wiesz, że zrobię wszystko dla mojej córeczki - lekko widoczne zmarszczki pojawiły się w okolicy oczu kiedy ten się uśmiechał.
Posłałam mu ostatniego buziaka w powietrzu i wyszłam na dwór. Zamknęłam za sobą drzwi i zaczęłam iść w stronę domu Emi. Zerknęłam na zegarek. Huh, rozczulające pożegnanie z tatusiem trwało dłużej niż zwykle... Zadzwoniłam do przyjaciółki.
- taak ? - po drugiej stronie usłyszałam rozbawiony głos przyjaciółki - niech zgadnę, spóźnisz się 5 minut ? -zaczęła się śmiać jeszcze bardziej.
- umm. Tak. Co Ci tak wesoło Emi? - zapytałam z troską. Przecież nasze wieczorne szaleństwo się jeszcze nie zaczęło.
- nic kochanieńka, nic. Zupełnie nic. Tyle tylko, że wygrałam zakład z Joe. Hahahah - no tak, nie ma to jak wiara koleżanki.
- przepraszam Joe - krzyknęłam tak by usłyszał. Ugh.. przecież on i tak pewnie tego nie słyszał. Chyba, że Em dała na głośnik.. hmm.. to jest bardzo możliwe. Po usłyszeniu jęku niezadowolonego chłopaka rozłączyłam połączenie i schowałam telefon do kieszeni.
Po 7 minutach byłam już blisko domu rodzeństwa. Oni mieszkali sami. Ich rodzice mieli śmiertelny wypadek jak dziewczyna miała 16 lat. Mieli wtedy szczęście, że zaopiekowała się nimi babcia. Gdyby nie ona to moja przyjaciółka wylądowała by w domu dziecka..
Kiedy Joe miał 20 lat, czyli rok temu, odeszła ich babcia.. na początku było im trudno. Wyobraźcie sobie. Stracić rodziców, a 2 lata potem babcie. Nie mieli już żadej rodziny.. no oczywiście oprócz mnie i mojego taty. Zawsze kiedy tylko umieliśmy i mogliśmy im pomagaliśmy.
Złapałam za klamkę wielkich drewnianych drzwi i weszłam do środka pomieszczenia.
- jesteeeem ! - wydarłam się specjalnie na całe gardło.
Usłyszałam ciche jęknięcie i skierowałam się w kierunku pokoju Em.
- nie było trzeba się tak głośno drzeć deklu. - powiedziala pocierając czubek głowy.
- w co tym razem walnęłaś, deklu ? - zapytałam wytykając jej język za tego ` dekla ` oryginalnie, nie powiem, że nie.
Dziewczyna wstała z podłogi i podeszła do mnie się przytulić. Tak się witałyśmy zawsze. Od gimnazjum. Ohohoh, ile to już czasu.
- zaczynamy wieczorne szaleeeeństwo ! - tym razem wydarła się Em. Kochała te nasze wypady na piwo. Ja nie byłam jakąś ich przeciwniczką ani też jakoś mega ich nie lubiłam. Były mi obijętne, lecz tym razem postanowiłam świętować bilet od ojca!
Tak ! To był plan na dzisiejszy wieczór. Najebać się w trzy dupy a potem jakimś cudem znaleźć się bezpiecznie w łóżku Em.
*~*~*~*~*~*~*
Zaczęłyśmy się malować, przebierać, rozbierać i znów ubierać. Wokół nas był istny haos. Wszystki z mojej troby i szafy dziewczyny leżało teraz na podłodze.
Po równej godzinie byłyśmy już gotowe by rozpocząć nasze szaleństwo.
Wyszłyśmy z domu i skierowałyśmy się w stronę klubu. Nie był on daleko dlatego zdecydowałyśmy przejść się pieszo. Gdybyśmy wzięły samochód i tak nie mogłybyśmy nim przecież wrócić.
Po dotarciu na miejsce bez problemu przeszłyśmy obok ochroniarza i szybko znalazłyśmy się w środku. Od razu uderzył w nas zapach alkocholu i dymu papierosowego. Lubiałyśmy tą mieszankę. No może ja trochę mniej ale to nie znaczy, że nie.
Podeszłyśmy do baru i usiadłyśmy na wysokich stołkach.
- to co zawsze? - zwrócił się do nas Mike. Kiwnęłyśmy w tym samym momencie potwierdzająco głową i czekałyśmy aż chłopak zrobi nam shoty.
Po nie całej minucie przed nami stały już kolorowe drinki. Chwyciłam kieliszek unosząc go lekko ku górze.
- za mojego przekochanego tatusia który kupił mi bilet na One Direction ! - nazwe zespołu wypowiedziałam dosłownie piskiem. Przyjaciółka również uniosła swój napój. Stuknęłyśmy się lekko naczyniami i wypiłyśmy calą ich zawartość do dna.
- jeszcze raz to samo poprosimy - mrugnęłam do Mike. Po raz pierwszy to ja zamawiałam drugą kolejkę. Ciekawa jestem do ilu dojdzie. Hahah. No tak znając Emily to ... uh.. długa noc przedemną.


___________________________

Cześć :)
Jest to mój pierwszy blog więc nie wiem jak on wyjdzie, ale mam nadzieje, że niektórym się spodoba :)
Przepraszam ,że takie krótki i w ogóle za błędy ale pisałam na telefonie..
Huh.. kompletnie nie umiem pisać tego typu rzeczy. Przyznaje się. No ale mam nadzieję ,że to się zmieni :)
Liczę na komantarze xx

1 komentarz: